Gdy jakiś film z czasów PRL opowiada o wydarzeniach dziejących się w przyszłości, to zawsze akcja dzieje się w jakichś obcych, raczej zachodnich krajach. Nigdy w Polsce. Tak jakby twórcy filmu panicznie bali się sugerować, że kiedyś w Polsce może upaść komunizm i może go nie być. Nie inaczej jest w "Seksmisji" - wszystkie postacie mają jakieś egzotyczne imiona.